Zjawisko wykształcania się konkretnego sposobu tańczenia – stylu tańca w poszczególnych częściach świata , w różnych kulturach i regionach sięga daleko w przeszłość, do czasów kiedy liczne plemiona ( grupy etniczne ) żyły w znacznym odizolowaniu. Wzorce kulturowe nie rozpowszechniały się tak łatwo jak dziś, ale dzięki temu każde terytorium dłużej zachowywało swoją kulturową odrębność, uznaną z czasem za reprezentatywną, rodzimą, typową.
Istnieje szereg czynników, które wpływały na, to w jaki sposób tańczono na danym terenie. Wpływał na to przede wszystkim klimat, a co za tym idzie – typy domostw, typy ubiorów, a nawet najczęściej wykonywany rodzaj pracy czy styl życia mieszkańców.
I tak na przykład u górali, żyjących z pasterstwa, którzy latem, na polanach, na nieograniczonej przestrzeni urządzali przy ognisku biesiady taneczne, widać w tańcu wielką swobodę , sprawność fizyczną i nieposkromioną fantazję, natomiast w tańcach ludzi z regionów nizinnych, którzy latem ciężko pracowali w polu, a tańczyli prawie wyłącznie w okresie karnawału, a więc zimą, w ciasnej, dusznej izbie, uwidaczniają się już inne cechy ruchu – brak skoków, wirowanie par na małej przestrzeni „równy”, płaski sposób tańczenia. Takich przykładów jest bardzo dużo, ale podałam te najbardziej jaskrawe.
To , co łączyło niegdyś wszystkie regiony Polski to fakt, że taniec w dawnej kulturze miał olbrzymią rangę. Był mianowicie elementem dobrego wychowania, był też jedyną rozrywką i takim aspektem życia, bez którego trudno było zaistnieć i być zauważonym w społeczności.
Podczas obrzędu weselnego, każda funkcja społeczna, czy rodzinna jak bycie matką chrzestną, starościną czy starostą weselnym, swatką, drużbą czy druhną wiązało się z koniecznością odśpiewania i odtańczenia poszczególnych części tego obrzędu. Nawet panna młoda, której inwencja była zwyczajowo ograniczona licznymi konwenansami, miała swój, rozpowszechniony na obszarze Mazowsza tzw. „mały taniec”. Polegał on na tańczeniu kolejno z wszystkimi mężczyznami , po to aby symbolicznie pożegnać „uciechy” panieńskiego stanu. Liczne pieśni obrzędowe i weselne tańce wykonywane przez grono mężatek, wprowadzały młoda kobietę w nowy etap życia.
Kolebką, w której „rodziły się” regionalne melodie i tańce były jednak najzwyklejsze wiejskie zabawy, nie zawsze związane z konkretnym obrzędem. Taniec jak i towarzyszące mu nieodłącznie przyśpiewki, powstawały tu drogą improwizacji, czyli były spontanicznie tworzone i na miejscu prezentowane przez poszczególnych mieszkańców wsi.
Taniec w Polsce, nierozerwalnie związany był ze śpiewem, a rola przyśpiewek ludowych była złożona. Po pierwsze zaintonowana melodia była zawsze informacją dla muzykantów o tym, co mają zagrać, po drugie bawiła i przyciągała uwagę zebranych ponieważ treść przyśpiewki miała zazwyczaj charakter satyryczny, bywało , że wyszydzała czyjeś przywary, bywało, że zdradzała intencje, zamiary i nastrój śpiewającego, czasem mówiła o jego uczuciach lub nieudanych sercowych podbojach :
„Niedaleko młyna rośnie wierzbina, trzeba by ją wyrumbać, spodobało mi się u sąsiada dziwce, ale mi jej nie chcą dać” – głosi przyśpiewka spiska
„Zagroj mi muzycko, zagroj krakowioka,bo jak mi nie zagros, poznos sządecoka” – brzmi znana przyśpiewka z regionu Nowego Sącza
„Jo se będę tońcył, wy muzycy grojcie, a wy mi koledzy dziywcyne zwyrtojcie” – śpiewano na Podhalu.
Po odśpiewaniu przyśpiewki, „samozwańczy” solista zapraszał do tańca partnerkę, a na Podhalu zwyczajowo zwyrtał( wyprowadzał ) ją tancerzowi inny uczestnik zabawy, jednak w żadnym regionie taniec nie funkcjonował bez śpiewu.
Po przyśpiewce następował popis taneczny w wykonaniu solisty lub pary. Taniec był fantazyjną, bardzo indywidualną prezentacją, która jeśli spodobała się zebranym, to próbowali ją naśladować, albo też wykonać lepiej. Można powiedzieć, że te popisy na zabawach miały formę rywalizacji o najciekawsze, najlepsze lub najzabawniejsze wykonanie. Niektóre, powstające w ten sposób formy tańca, z czasem były zapamiętywane, przyswajane przez całą społeczność i przekazywane w danym regionie z pokolenia na pokolenie, bowiem młodzi uczyli się od starszych, ale też tworzyli swoje, urozmaicone warianty wykonawcze tańca. Dzięki temu tańce ewaluowały, z popisów solowych przekształcały się niekiedy w formy zbiorowe o ustalonym rysunku przestrzennym i określonej melodii, z przypisanymi do nich zwyczajowo przyśpiewkami.
Obyczajowość wiejska miała jednak swoje prawa. Nie każdy mógł stać się tanecznym „przewodnikiem” zabawy. Po pierwsze dlatego, że trzeba było mieć inwencję, po drugie niestety pieniądze. Każde rozpoczęcie popisu tanecznego wiązało się z koniecznością zapłacenia muzykantom za akompaniament, więc można powiedzieć, że przywilej ten mieli bogaci gospodarze lub bogaci gospodarscy synowie. Z racji swojego stanu nie mogli oni pozwolić sobie na „bylejakość” wykonania, nie trudno się też domyślić, z jaką dumą śpiewali, tańczyli lub okrzykami nawoływali do zabawy.
Nieco inaczej sytuacja społeczna wyglądała na Podhalu. Tam, podczas obrzędu zwanego „Osod”, gdy młodzi juhasi po wielomiesięcznym pobycie na halach przyprowadzali owce do gospodarstw, mieli możliwość popisania się tańcem, który wyćwiczyli do perfekcji podczas długotrwałego wypasania stad. Patrzyli na to wszyscy, witający ich mieszkańcy wsi, zgłaszający się po odbiór swoich owiec, a więc liczący się gazdowie, gaździny i ich córki. Juhasi jako biedni pasterze właśnie dzięki dobrej tanecznej prezentacji mogli zyskać uznanie społeczne, zdobyć miłość dziewczyny, a nawet zgodę jej rodziców na małżeństwo. Tego dowodzi Tadeusz Bukowski-Grosek w swojej książce „Kiebyście mi grali, nigdy nie przestali”.
Taniec, szczególnie na Podhalu był więc wielkim atutem, wartością i szansą na otwarcie drogi do lepszego życia. Niestety, jeśli z jakichś przyczyn wypadł słabo, albo wykonawca nie przestrzegał w tańcu ogólnie przyjętych norm obyczaju, czekały go przykre w skutkach konsekwencje. I tu przy okazji można wyjaśnić dlaczego, jak mówi tekst biesiadnej przyśpiewki „Za górami, za lasami, za dolinami, pobili się dwaj górale ciupagami”?. Jeśli ktoś nie wie dlaczego, powody były właśnie tego typu.
Taniec miał wielkie znaczenie w dawnej kulturze ludowej, był żywym przejawem twórczych zdolności i indywidualności ludzi.Dziś, skodyfikowany, opracowany i zapisany przez etnografów i badaczy jest dorobkiem narodowym i świadectwem naszej narodowej tożsamości.
Niestety trzeba uważać aby wykonywane w zespołach „szablony” opracowanych tańców i przyśpiewek nie stały się pustym schematem, aby powtarzane wielokrotnie nie trąciły rutyną ale by nadal zachwycały świeżością wykonania. Interpretacja każdego wykonania powinna być na tyle przekonywująca aby nawet tysięczny raz zaśpiewana przyśpiewka niosła w sobie ładunek takich emocji jakby była stworzona przed chwilą. W tańcu ludowym musi być zawsze obecna ta nieuchwytna „iskierka” przynosząca szczery uśmiech, wzruszenie i radość widzów.
Zastanówmy się co jest trudniejsze ? Czy improwizacja, z pomocą której tworzyli tańce nasi przodkowie, czy odtwarzanie tych tańców i próba wykreowania towarzyszącej im niegdyś atmosfery, przez nas – współczesnych ?
Wielu młodym ludziom trudno jest zrozumieć jak wielką wartość ma kultura ludowa i jaką niepowtarzalną, życiową przygodą jest jej kultywowanie. Jest trudno, bo otacza nas tak wiele atrakcji i tak wiele „ułatwień”, że taniec ludowy stopniowo spotyka się z coraz większym brakiem zrozumienia . Dziś, aby komuś coś przekazać, nie musimy śpiewać, przecież wystarczy „kliknąć” , a dla ożywienia emocji dołączyć „emotikonę” pokazującą uśmiech lub złość, aby odbiorcy łatwiej było odczytać nasze nastawienie… Jestem starej daty, ale kiedy myślę o tym co wobec takiego stanu rzeczy grozi kreatywności i wyobraźni człowieka, powiem na sposób młodzieżowy : „Masakra” 😉
Pozdrawiam wszystkich, którzy tańczą , śpiewają, improwizują i poszukują. Maria Kuśnierz
Najnowsze komentarze