Nasz Wódz – choreograf z wykształcenia, pedagog z powołania
4 sierpnia 2014 r. zmarł Leszek Woszczyński – choreograf z zawodu, wychowawca z powołania, człowiek, który polską kulturę ludową czuł i rozumiał jak rzadko kto i służył jej z potrzeby serca i woli.
Urodził się 15 kwietnia 1931 r. w Krzykosach niedaleko Koła w rodzinie, w której nikt nie parał się artystycznymi zawodami. Po osiedleniu się w Łodzi znalazł więc dla siebie miejsce w praktycznej profesji nauczyciela WF-u i w mieście można jeszcze spotkać jego uczniów z tego okresu. Wrodzone zamiłowanie do tańca spowodowało, że w latach 50-tych Woszczyński trafił do zespołu Feliksa Parnella. Słynny artysta odkrył u pana Leszka wyjątkowy talent i namówił go do studiów choreograficznych. Jego mistrzyniami były również takie choreografki jak Janina Winogracka i Maria Mierzejewska.
Po skończeniu studiów pan Leszek wprowadza w życie swoje wielkie pasje: uczy i wychowuje poprzez taniec i muzykę. Popularyzuje ideę szkółek baletowych dla dzieci, sam kieruje taką szkółką w Młodzieżowym Domu Kultury. Prowadzi tam także zespół folklorystyczny oraz uczy tańca nowoczesnego i kieruje big-bitowym zespołem „Dziwne Rzeczy”. Po likwidacji zespołu przez ówczesne władze miasta (big-bit nie był dobrze widziany), młodzież nie zrezygnowała z muzykowania, a próby odbywały się w domu pana Leszka.
W 1970 r. przy Zakładach Włókien Chemicznych Chemitex-Anilana powstał amatorski Zespół Pieśni i Tańca „Anilana”. Kierownictwo artystyczne zespołu objął Leszek Woszczyński i kierował zespołem do ostatnich dni swojego życia.
Woszczyński stworzył koncepcję artystyczną Zespołu, pokazał, że taniec ludowy, niezbyt popularny wśród młodych, może być atrakcyjny, że warto go kontynuować, ponieważ niesie ze sobą cząstkę tradycji i polskości. Może być wielką przygodą, więcej – sposobem na życie. Co roku pan Leszek odwiedzał łódzkie szkoły, opowiadał o „Anilanie” i wyławiał talenty. Z biegiem lat do zespołu trafiały całe pokolenia. Można mówić o zespołowych rodzicach, dzieciach i wnukach. Z czasem, po zmianach organizacyjnych opiekę nad zespołem przejęły Widzewskie Domy Kultury, a ściślej Dom Kultury „Ariadna”. Zespół „Anilana” tworzy kilka grup wiekowych. Należą do nich uczniowie, studenci oraz osoby pracujące.
Występy na scenie poprzedza ciężka praca i żmudne ćwiczenia. Próby, co najmniej dwa razy w tygodniu, obejmują ćwiczenia z techniki tanecznej, tańca klasycznego i ludowego. W zimie zespół wyjeżdżał na obozy kondycyjne, gdzie również pilnie ćwiczył. Po próbach często bolały mięśnie i nogi, ale pan Leszek zwykł mawiać do młodzieży „musicie przezwyciężyć zmęczenie”.
Leszek Woszczyński był wymagającym pedagogiem, ale członkowie zespołu bardzo liczyli się z Jego zdaniem, wyczuwali Jego ogromną wiedzę, talent i oddanie zespołowi. Nie bez powodu wielu z nich nazywało Go wodzem.
W repertuarze „Anilana” ma tradycyjne tańce ludowe z regionu łowickiego, rzeszowskiego, sieradzkiego, opoczyńskiego, Krakowa i Podhala. W repertuarze są także popisowe mazury i polonezy z narodowych polskich oper „Halka” i „Straszny Dwór” Moniuszki.
Leszek Woszczyński nie poprzestawał na tradycyjnych tańcach ludowych. Przygotowywał widowiska sceniczne jak: „Noc Kupały”, „Karczma łowicka”, „Na krakowskim rynku” oraz nawiązujące do folkloru robotniczej Łodzi „Fajka na Księżym Młynie”, „Spacer po Łodzi” czy „Wesele żydowskie”, które zaprezentowane podczas Festiwalu Czterech Kultur. W przygotowaniu scenariuszy widowisk często pomagała panu Leszkowi córka Aleksandra. Kunszt „Anilany” łodzianie mogli obserwować podczas występów zespołu w Łodzi z okazji licznych imprez kulturalnych, oraz odradzającej się m. in. za sprawą pana Leszka idei występów w parkach i na estradach podczas lata w mieście. Zespół jeździł z koncertami po Polsce, ale bardzo często wyjeżdżał także w świat, na międzynarodowe festiwale folklorystyczne do Belgii, Czech, Finlandii, Francji, Gruzji, Hiszpanii, Holandii, Korei Południowej, Litwy, Łotwy, Serbii, Portugalii, Włoch, Rumunii, Wielkiej Brytanii, a także do Turcji, Iraku i Izraela. Wszędzie „Anilana” wzbudzała zachwyt i przywoziła zasłużone trofea. W czasie tych wyjazdów młodzież zawierała przyjaźnie z kolegami z innych państw, poznawała inne kultury i zwyczaje. Widzów „Anilany” liczymy nie w tysiącach, ale w milionach osób.
Leszek Woszczyński jeździł z zespołem, dzielił z nim trudy, nigdy nie wymagał dla siebie specjalnych wygód. Był niesłychanie skromny. Do ostatnich lat życia cechowała Go nieustanna twórcza inwencja. Pełnił funkcję konsultanta zespołów polonijnych m. in. w Wielkiej Brytanii i Francji, wykładał w szkole dla Instruktorów Tańca Ludowego Zespołów Polonijnych w Lublinie. Łódź zawdzięcza Mu Międzynarodowe Warsztaty Folklorystyczne, które od 1989 r. oglądali w lecie mieszkańcy Łodzi i turyści. To były piękne, wspaniałe widowiska, a przy tym ile nawiązano przyjaźni, ile się wzajemnie nauczono, tego nikt nie zliczy. Rada Miejska w uznaniu dla osiągnięć „Anilany” i jej kierownictwa uhonorowała zespół „Odznaką za zasługi dla Miasta Łodzi”. Sam Leszek Woszczyński wyróżniony został Srebrnym Medalem Gloria Artis, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, nagrodą Miasta Łodzi, Honorowym Medalem Wojewody Łódzkiego i Honorowym Medalem „Serce Dziecku”. To ostatnie odznaczenie cenił sobie szczególnie.
Życie nie oszczędzało Leszka Woszczyńskiego, w latach 90-tych zmarł na nieuleczalną chorobę syn, w trzy lata potem odeszła żona, córka Ola uległa poważnemu wypadkowi. Po każdym z tych ciosów podnosił się i na nowo szukał sensu życia w swojej pracy z ukochanym zespołem.
Leszek Woszczyński był nie tylko znakomitym artystą, ale także wyjątkowym wychowawcą. Miał czas dla każdego członka „Anilany”, każdego wysłuchał, dla każdego znalazł radę. Drzwi domu państwa Woszczyńsich przy ulicy Łagiewnickiej były szeroko otwarte. Jeśli zauważył, że chłopcu lub dziewczynie się nie przelewa, przygotowywał na święta z własnych funduszy paczki, którymi potem dyskretnie obdarowywał. A ilu młodych uchronił od zejścia na złą drogę, ilu wskazał cel – wiedział tylko On sam.
Nic dziwnego, że tylu młodych uważało pana Leszka za przybranego ojca i tytułowało Go Tatą. Jego osobista rodzina była nieliczna, ale jedyna wnuczka Aga, studentka łódzkiej filmówki, która już odniosła pierwszy filmowy sukces i córka Ola, doktorantka na wydziale językoznawstwa napawały pana Leszka wielką dumą.
Staropolska gościnność Leszka Woszczyńskiego – której, podczas naszej 18 – letniej znajomości miałam okazję niejednokrotnie doświadczyć sprawiła, że dom zwykle roił się od gości. Bardzo smacznie gotował i był niepocieszony, jeśli do stołu nie zasiadało bardzo dużo osób. To z jego inspiracji organizowano w zespole wspólne imieniny, zabawy sylwestrowe i inne uroczystości. Młodzież i rodzice potrafili to docenić. Na jubileusze „Anilany” stawiały się wszystkie pokolenia.
Rozpacz młodzieży i współpracowników z „Ariadny” po śmierci pana Leszka chwytała za serca wszystkich uczestników ceremonii pogrzebowej 11 sierpnia 2014, w parafialnym Kościele p/w. Opieki św. Józefa i Matki Bożej z Góry Karmel. Trudno było powstrzymać łzy, kiedy chłopcy i dziewczęta w ludowych strojach uczynili szpaler, pochylili ciupagi i kremowe róże, aby oddać hołd swojemu „wodzowi”. A potem „Anilana” pełniła wartę przy trumnie podczas mszy świętej i zaśpiewała Mu po raz ostatni ulubioną „Barkę”.
Potem grali i śpiewali na Cmentarzu przy ulicy Szczecińskiej, gdzie został pochowany obok żony i syna. Każdy chciał Mu podziękować, pokazać jak bardzo był mu bliski. Żegnaj Tato!
Małgorzata Golicka – Jabłońska / Kronika Miasta Łodzi 3 (67)/2014